Nie można w nieskończoność pisać o wyjątkowości regionów
herbacianych: one wszystkie są wyjątkowe – mają swoją historię, specyfikę,
słynne herbaty, kulturę, itd. Yunnan z kilku powodów jest jednym z najpierwszych
regionów, które chciałabym opisać. Nie tylko dlatego, że tak smakuje mi każdy rodzaj
herbat z tej prowincji, ale też z kilku innych powodów.
Być może często nie uświadamiamy sobie, jak wielkie są te
chińskie prowincje. Jeszcze ciągle mnie to uderza: w Yunnanie mieszka prawie 46
milionów mieszkańców, a w stolicy – Kunmingu – ponad 6 milionów. Prowincja ta
leży na południu Chin i graniczy z Birmą (obecnie Mjanma), Laosem i Wietnamem. Yunnan
jest obecnie drugim lub trzecim największym chińskim producentem herbaty (po
Fujianie i Zhejiangu). Może również dlatego, w odróżnieniu od hasła „Dardżyling”
lub „Anhui”, hasło „Yunnan” natychmiast kojarzy się Polakom z herbatą…?
Mówi się, że prawdopodobnie z tego regionu pochodzi herbata.
Być może faktycznie tak było: źródła historyczne mówią o rdzennym ludzie Pu,
który już cesarzom z wczesnych dynastii (Shang i Zhou) składał liście herbaty w
ofierze. Stamtąd liście eksportowano też do Indii, Mongolii, Tybetu, Nepalu,
gdzie niedługo później bardzo rozpowszechniła się kultura picia herbaty. Tamte ludy chętnie wymieniały herbatę na konie, więc szlak prowadzący na północ z Yunnanu aż do Lhasy został nazwany Końskim Szlakiem. W
samym Yunnanie świeże liście herbaty wykorzystuje się także jako składnik
sałatek, a nawet pikluje.
Wyobraźcie sobie najstarsze żyjące drzewo herbaciane (rośnie
na górze Nannou w hrabstwie Menghai). Szacuje się, że ma ono 1700 lat (!). W
tym rejonie rosną też inne tysiącletnie drzewa. Są one oczywiście pod ochroną i
wolno z nich zbierać liście na tyle rzadko, żeby nie nadwyrężyć ich potencjału.
Nie są one oczywiście przycinane i mają nawet ponad 30 metrów wysokości. Właśnie
z tych drzew pochodzi Ancient Trees Pu-Erh, który jest w naszej ofercie. Jego
liście są spore, mięsiste, bardzo aromatyczne – pachnące suszonymi śliwkami,
świeżą ziemią, deszczem.
Zachwyca mnie różnorodność herbat produkowanych w Yunnanie. Do
tej pory korzysta się tam z różnorodności biologicznej rosnącej tam od
tysiącleci herbaty i używa starożytnych odmian. Produkuje się wszystkie kolory
herbaty. Najbardziej cenionymi są czarne i fermentowane, czyli pu-erhy.
Czarne herbaty często są tu produkowane z tzw. tipsów, czyli
pąków liściowych, często są misternie
poskręcane, wyglądają naprawdę przepięknie
i nadają się do wielokrotnego zaparzania. Pachnie taka herbata wyjątkowo:
kwiatowo, miodowo, a w smaku jest gładka i słodka, jakby w ogóle nie miała w
sobie goryczki. „Zwykły” Yunnan ma podobne cechy, ale jest mocniejszy, bardziej
gorzki, a nieco mniej słodki. Również w nich występują pomarańczowe przebłyski pąków - wróżące słodycz i głębię zapachu.Chiński sklep z pu-erhami. Widoczne wystawione krążki sezonowanej herbaty i utensylia. |
Z pu-erhami jest tak,
jak z szampanem w Szampanii. Nie każde wino musujące jest szampanem i nie każda
fermentowana herbata to pu-erh. Porównanie jest jak najbardziej na miejscu, bo
w Chinach
obowiązują podobne przepisy, jeśli chodzi o oznaczenie pochodzenia
produktów, jak we Francji. Jest więc miasto Pu Er, w okolicach którego oryginalne pu-erhy
są wytwarzane. Jako główne miejsce ich pochodzenia można wskazać sześć blisko
siebie położonych gór, na których rosną krzewy herbaciane, a w których (w
grotach) herbaty są długo (nawet 50 lat!) leżakowane: Gedeng, Mansa, Mangzhi, Manzhuan,
Yibang, Yōulè.
Wprost trudno mi uwierzyć, że ludzie mogli przez lata
wymyślić takie… fantazyjne sposoby na przetwarzanie herbaty jak z jednej strony
zwijanie jej w kulki czy supełki, z drugiej prasowanie jej, proszkowanie, długotrwałe
leżakowanie. Warto ciągle odkrywać dla siebie coś zupełnie nowego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz coś, podziel się opinią!