Z niezbyt jasnych dla mnie przyczyn
często kawę zalewaną wodą bezpośrednio w kubku nazywa się w
Polsce „kawą po turecku”. Bariści nazywają ją raczzej zalewajką, plujką lub żwirem. Jeżeli ktoś w razie jest bardzo
dobrze poinformowany wie, że „po turecku” to kawa gotowana –
ale czy na pewno?
Jak pisałam już jakiś czas temu,
espresso nie jest metodą jedynie słuszną. Zanim zaprzęgnięto do
produkcji tego napoju wielkie maszyny, istniało całe mnóstwo metod
zaparzania, które dziś – żeby było śmieszniej – nazywa się
szumnie (i po hipstersku) „alternatywnymi”.
W wielu różnych zakątkach świata
można się spotkać z rdzennym sposobem przygotowywania kawy metodą
gotowania w wodzie. Rzućmy na nie okiem.
Po turecku – tak naprawdę – to
kawa gotowana w tygielku, zazwyczaj z dodatkiem cukru. Metoda ma
około 600 lat tradycji. Początkowo rozprzestrzeniła się
rzeczywiście na Bliskim Wschodzie, ale później objęła też część
Afryki Północnej, Bałkanów i Kaukazu. Do tygielka wlewamy wodę,
wsypujemy kawę (dość jasno wypaloną i zmieloną na pył, w
proporcji około 4-6 gramów kawy na 100 ml wody) i stawiamy na
ogniu. W niektórych rejonach nie stawia się na ogniu, ale w
rozgrzanym pustynnym piasku. I teraz uwaga: NIE zagotowuje się kawy.
Czeka się do momentu, gdy powstała pianka zacznie się podnosić.
Wtedy zdejmuje się z ognia, część pianki przekłada do filiżanki
i stawia na ogień drugi raz. Znów czeka się na podniesienie
pianki, znów część się przekłada i znów stawia na ogniu. Po
trzecim podniesieniu pianki przelewa się napar do filiżanki.
Oczywiście i ta metoda ma swoje „udziwnienia”: czy mieszać kawę
w tygielku? Czy przekładać całą piankę? Czy napar filtrować, by
pozbawić go ostatecznie drobin kawy? Czy skrapiać napar zimną
wodą, by fusy opadły na dno?
Ta metoda pozwala na zaparzenie mocnej
w smaku, zawiesistej, gęstej kawy. Na Bliskim Wschodzie taką kawę
serwuje się tradycyjnie z rahatłukum, o którym pisałam przy
okazji herbaty po marokańsku.
Istnieją na świecie zawody
przygotowywania kawy w tygielku (zwanym ibrikiem lub cezvą)
– podobne trochę do mistrzostw baristów
(www.ibrikchampionship.org). Zawodnicy używają na nich zazwyczaj
specjalnego sprzętu do podgrzewania piasku, w którym stawia się
tygielki...
fot. ravscoins.blogspot.com |
Wiele osób kojarzy gotowaną kawę z
dodatkiem przypraw i też ma rację. „Żółtą kawę” w
naczyniach nazywanych dallah przygotowują Beduini w Arabii
Saudyjskiej. Proporcja kardamonu do kawy może wynieść tu nawet
1:1! dallah i serwuje w
towarzystwie daktylowych deserów. Pierwsza czarka jest znakiem
pokoju, drugą wita się gościa, trzecią nawiązuje przyjaźń.
Używa się zazwyczaj kawy z Jemenu. Pierwsze gotowanie kawy
odbywa się bez przypraw, chwilę po wypaleniu kawy. Gotuje się kawę
kilka minut, daje jej „odetchnąć”, dodaje utłuczonego
kardamonu i doprowadza do wrzenia drugi raz. Teraz przelewa się
napar dofot. www.123rf.com |
Można
się spodziewać, że najstarszą metodą będzie ta pochodząca z
Etiopii – ojczyzny kawy. Tamtejszy ceremoniał kawowy nazywa się
buna, jest
przeprowadzany rano, w południe i wieczorem w każdym domu.
Przygotowaniem naparu zajmuje się najczęściej najmłodsza w
gospodarstwie kobieta. Ciągle
używa się tradycyjnych naczyń i sprzętów. Na początek na ziemi
rozkłada się liście (wyznaczają granicę między człowiekiem a
dziką przyrodą) i dekoruje kwiatami. Oczyszcza się świeżutkie
ziarna kawy i pali je w tradycyjnym naczyniu nad ogniskiem na
lśniący, brązowy kolor. Następnie rozgniata się je w moździerzu.
W tym czasie w dzbanku zwanym jebena
doprowadza się wodę do wrzenia. Zmieloną kawę wrzuca się do
dzbanka i gotuje. Po kilku minutach napar przelewa się do czarek. W
drugim i trzecim zaparzaniu dodaje się wody i gotuje tę samą kawę.
Kolejne trzy są zaparzane z błogosławieństwem dla ojca
(najmocniejsza kawa), matki, i dzieci (ostatni i najsłabszy napar).
Gotowana
kawa występuje także w tradycyjnej medycynie chińskiej. Jak
wiadomo według niej każda potrawa powinna być ugotowana zgodnie z
zasadami pięciu przemian i zawierać w sobie składniki
reprezentujące kolejne żywioły:
- ogień (gorzki),
- ziemię (słodki),
- metal (ostry),
- wodę (słony),
- drzewo (kwaśny).
Jak widać – w dalszym ciągu – co kraj to obyczaj. Próbowaliście kiedyś gotować kawę? Co robicie poproszeni o kawę "po turecku"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz coś, podziel się opinią!