Efekt szminki to taka ekonomiczna obserwacja
poczyniona przez szefa jednego z producentów ekskluzywnych
kosmetyków. W 2000 roku w USA trwało spowolnienie gospodarcze i w
związku z tym spadła sprzedaż dóbr luksusowych (np. drogich torebek i
ubrań, a także samochodów). Rzeczony szef Estee Lauder zwrócił
jednak uwagę, że wzrosła wtedy sprzedaż szminek. Teoria, którą
ukuł, głosi, że ludzie nadal chcą kupować dobra luksusowe, ale o
stosunkowo niższej wartości. Podobno panie miałyby się wtedy
„przerzucać” z futer na szminki (a ostatnio także na lakiery do
paznokci), a panowie – z aut na elektronikę.
Notabene takim "wskaźnikiem kryzysu" miałaby też być długość najbardziej modnych damskich sukienek. Krótkie są modne w czasach prosperity, w czasach kryzysu spódnica miałaby się wydłużać. Taką zależność zaobserwowano w Stanach podczas Wielkiego Kryzysu (1929-33). Okazuje się też, że także w tamtych latach producenci dobrych kosmetyków nie odnotowali strat...
Efekt szminki działa być może również w gastronomii. I nie mam tu na myśli śladów
na filiżankach. Styczniowy magazyn Fresh Cup donosi, że w Stanach wzrasta – wbrew
kryzysowi – sprzedaż przedniej herbaty.
Dlaczego? Miałoby to działać w
następujący sposób: wprawdzie bywalcy gastronomii nieco rzadziej
sięgają po drogocenne wina, może
trochę oszczędzają na obiadach w restauracjach (na co wskazują
statystyki branży w Stanach w ostatnim dziesięcioleciu), ale stać
ich jeszcze na dzbanek luksusowej herbaty. FC nazywa herbatę The Most
Affordable Luxury (Luksusem, na który możesz sobie pozwolić).
Ceny takiej luksusowej herbaty kształtują się na poziomie od około $200 za kilogram. Porcja
drogiej, liściastej herbaty w przeliczeniu na dzbanek zamyka się
zatem w 1-2 złotych, czyli nawet mniej, niż za porządną saszetkę,
czy też za porcję składników do caffe latte. Możemy więc nie wyrzekając się własnej marży kształtować gusta,
pokazywać najlepsze herbaty. Wtedy ludzie przestają mieć wrażenie,
że za niebotyczną cenę dostają w kawiarni taką herbatę, jaką
mogliby mieć w domu za 35 groszy za saszetkę. Magazyn wymienia też
kilka rad dla tych gastronomów, którzy chcieliby się zacząć
„bawić” w takie luksusy:
Zacznij od znanego: pokaż najlepsze
herbaty z segmentu już znanego konsumentom. W Polsce będą to
herbaty czarne i zielone.
Promuj: obudź entuzjazm w stosunku do
tych herbat wśród pracowników przez adekwatne szkolenia. Będą
potrafili ją wtedy sprzedawać.
Podkreśl w menu: stwórz osobną
kategorię „herbat z górnej półki”, „rzadkich”, itp. Dodaj
historię o tym, gdzie rośnie dana herbata, jak jest przetwarzana,
słowem – dlaczego jest niepowtarzalna.
Skoro Polacy piją herbatę, dlaczego
mieliby nie pić dobrej?!