Kilkanaście dni temu można było
przeczytać w gazetach, że występująca dziko arabika może wymrzeć
w ciągu 70 lat. Czy to znaczy, że za naszego życia nie będzie
można napić się kawy w kawiarni?
Dziko rosnąca arabika w Etiopii. Fot. www.bfn.de |
Wiadomo, że arabika – gatunek kawy
stanowiący ok. 70% produkcji na świecie – to roślina mocno
wymagająca: nie rośnie poniżej 1000 m.n.p.m., nie owocuje, gdy pod
koniec kwitnienia nie będzie kilku dni suszy, staje się niedobra,
gdy później nie dostanie dzień w dzień opadów, ale też gdy będą
one zbyt intensywne. Temperatura musi utrzymywać się podczas całego
procesu między 18 a 21 stopniami Celsjusza. Miejsc o takim idealnym
klimacie jest coraz mniej, a plantatorzy mówią coraz częściej o
chwiejnym klimacie...
Tymczasem klimat się zmienia i szacuje
się, że w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat średnia
temperatura na Ziemi wzrośnie o kilka stopni, być może zupełnie
zmieni się też intensywność i częstotliwość opadów, a także
występowania takich zjawisk jak El Niño.
To może zepchnąć uprawy do małego fragmentu lądu, wielokrotnie
zmniejszyć zbiory... lub przyspieszyć prace nad stworzeniem nowych
odmian kawowców.
Niestety: wiadomo, że uprawiane na
plantacjach krzewy kawowca to „potomkowie” przywiezionych w
Etiopii krzaczków. Do swoich kolonii (m.in. w Jemenie) Holendrzy nie
przywieźli ich przecież wielu: przemyt to mimo wszystko sztuka
zupełnie nie masowa. W związku z tym różnorodność genetyczna
obecnie uprawianych kawowców jest mała, więc nie ma jak tworzyć
nowych odmian arabiki – takich odpornych na zmieniające się
warunki atmosferyczne.
Prace trwają. Kluczowe, jak się
zdaje, będzie istnienie dziko rosnącej arabiki w Etiopii. Wprawdzie
są to krzewy na bieżąco dostosowujące się do zmian klimatu, ale
okazuje się, że jest ich coraz mniej: wycinka lasów, wymieranie
ptaków przyczyniających się do rozmnażania kawowców, wreszcie
choroby i szkodniki nie dają arabice spokojnie żyć. Zanikając w obecnym tempie, dzika arabika wymrze do 2070 roku - tak stwierdziły badania wykonane przez naukowców z Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew w Wielkiej Brytanii wraz z naukowcami etiopskimi.
W grę wchodzi
jeszcze etiopskie prawo, które chroni dziką przyrodę i nie pozwala
„ot tak” eksploatować jej zasobów. Plan A może okazać się
fiaskiem.
Ostatnią deską ratunku mogą więc
być „banki kawy”, czyli uprawy niekiedy dziwnych, zmutowanych
odmian arabiki, oraz dzikich ziaren przywiezionych z Etiopii w XX
wieku. Takie „banki” dysponują roślinami o wielokrotnie
większej różnorodności biologicznej. Można też marzyć o tym,
że jakiś inny gatunek kawy, np. jakaś krzyżówka robusty i
liberiki, okaże się w przyszłości tak dobra jak arabika. Ale to
już trochę marzenie ściętej głowy: z występujących na świecie
104 gatunków kawowca właściwie tylko Coffea arabica i
Coffea canephora (robusta) są uprawiane, a ich pestki po
uprażeniu i zaparzeniu dają smaczny napar (w niewielkim stopniu
uprawia się właśnie Coffea liberica).
Może się okazać, że faktycznie za
naszego życia kawa stanie się napojem drogim, luksusowym, a
znalezienia dobrej arabiki będzie graniczyło z cudem. To smutna
wizja końca ludzkości: człowiek dogorywający w upale i nawet nie
mogący się pobudzić innym espresso niż takim z robusty z
niewielkim dodatkiem liberiki. Spieszmy się pić kawę, tak szybko
może jej zabraknąć!
Korzystałam z:
artykułu "Arabica could be extinct in the wild in 70 years" z magazynu "Coffee&Cocoa International", numer ze stycznia 2013
książki "Coffee - a Celebration of Diversity" F. Eccardi, V. Sandalj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz coś, podziel się opinią!