środa, 2 kwietnia 2014

Prawo Pascala a dystrybucja w sitku

Zdziwiłam się ostatnio słysząc od kogoś, że dla niego dystrybucja kawy w sitku jest nielogiczna, bo zgodnie z wiedzą tej osoby (powoływała się na gimnazjum) skoro tamper jest plaski, to kawa będzie wszędzie przyciśnięta równomiernie.

Osoba ta zapomniała, że Prawo Pascala [klik] działa tylko dla ciał ciekłych i gazowych, w których cząsteczki faktycznie mogą się poruszać w dowolnym kierunku, w związku z czym ciśnienie wywierane w jednym miejscu działa też w innych miejscach i zmienia ruch cząstek płynu w naczyniu. Uff.

W przypadku kawy, która jest ciałem bezpostaciowym i w dodatku w postaci sypkiej, to prawo pasuje jak pięść do nosa. Szkoda, bo to by nam bardzo ułatwiało pracę ;-) Przyciskanie tamperem, w związku z tym, stabilizuje taki rozkład drobin kawy, jaki zostanie jej nadany przy okazji tzw. dystrybucji w sitku, czyli przy rozmieszczaniu kawy wewnątrz sitka. Jeżeli przed przyciśnięciem były górki i dołki, to po przyciśnięciu będą miejsca bardziej i mniej ubite (jak na obrazku):



Dwie metody dystrybucji opisałam w tym artykule ponad rok temu. Są to: podstawowa metoda NSEW (North-South-East-West) i ze wszech miar przydatna zwłaszcza przy młynkach ręcznych metoda Stockfletha. W sumie może uświadomiłabym wszystkim, dlaczego nie uczę innych metod dystrybucji.

Po pierwsze: bo się przezabawnie nazywają. Chicago Chop, czyli Chicagowskie siekanie. Metoda u nas raczej nieznana, może dlatego, że wymaga użycia dodatkowych sprzętów? Przydatna raczej do ręcznego dozowania, przy młynach automatycznych, jak sądzę, już raczej mniej użyteczna. Polega na "posiekaniu" kawowego stożka, by kawa nie była w żadnym miejscu zbita. Następnie tym samym narzędziem (tępym nożykiem) zsypuje się nadmiar.

http://www.fivesenses.com.au/
Po drugie: bo doprowadzają pracę do miejsca, w którym czuję się jak w montypythonowskim skeczu. Widzicie na obrazku dziwną rzecz.
http://www.home-barista.com/
Oto do sitka został wstawiony kubeczek po jogurcie z odciętym dnem. Dzięki temu pasuje on idealnie. Teraz mielimy kawę. Nic się nie rozsypuje, alleluja, ale! teraz dopiero zacznie się dziać! Gdy już mamy kawę w sitku, przystępujemy do zasadniczej części metody, tj. spulchniania kawy za pomocą szpilki. W wersji domowej (na forum caffeprego.pl) czytałam nawet o jeżyku ze szpilek. Następnie wyjmuje się jogurtowy kubeczek, zrzuca nadmiar kawy i ubija tamperem.

http://www.home-barista.com/
Na szczęście istnieją metody niewymagające specjalnych urządzeń i pastwienia się. Dość prostą metodą jest metoda Shyndela (czyli V). Polega na uchwyceniu "górki" między palce ułożone w V i rozmieszczenie jej wokół.
http://www.fivesenses.com.au/
Metody opisane w tym zeszłorocznym artykule też są ze wszech miar dobre - postrzymuję.
Jak widzicie, niezależnie od dziwności metody motto jest jedno: kawa NIE rozprowadzi się sama. Trzeba jej pomóc. Serio serio.

2 komentarze:

Powiedz coś, podziel się opinią!