piątek, 31 października 2014

Ekonomia a kawa - ciąg dalszy

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego niektóre rzeczy są droższe, a inne tańsze?

Oczywiście często jest to związane z rozmaitymi marżami rozmaitych pośredników, zazwyczaj mówi się też, że wyższa cena oznacza wyższą jakość. Oczywiście, ale jest jeszcze jeden element, o którym często się zapomina: zewnętrzne koszty produktów.

Gdy kupujesz tani produkt, tak naprawdę nie pokrywasz wszystkich kosztów jego wytworzenia. Koszty społeczne i środowiskowe często nie są uwzględnione w końcowej cenie produktu. Co konkretnie mam na myśli?

Przykład: pan Gonzalez uprawia kawę. Nie zatrudnia pracowników, bo to kosztowne, ale pracują u niego jego dzieci, którym nie płaci. One same nie chodzą przez to do szkoły. To nie jest już koszt finansowy, ale społeczny: dzieci te nie nabędą umiejętności potrzebnych do sensownego funkcjonowania w świecie i będą nadal klepać biedę jak pan Gonzalez. Ale pan Kowalski kupi dzięki temu kawę za 35 zł/kg i będzie bardzo dumny z siebie, że jest taki oszczędny. Nie zapłacił bowiem za te zewnętrzne, społeczne koszty powstania jego kilograma kawy. Lepiej, gdy zapłacimy za kawę więcej, pan Gonzalez pośle dzieci do szkoły, a na plantacji zatrudni pracowników…

Inny przykład: zanieczyszczenie środowiska w Bangladeszu jest w tej chwili zatrważające. Po tym, jak Chińczycy zaczęli podwyższać swoje stawki za godzinę pracy, to Bengalczycy przejęli produkcję np. tanich kolorowych skórek na nowy portfel pani Zosi. Pani Zosia lubi kolorowe portfeliki, kupiła zielony – skórzany, w promocyjnej cenie 36 złotych. Cena tego portfela nie uwzględnia kosztów ekologicznych, jakie ponoszą Bengalczycy, gdy nie oczyszczają ścieków z garbarni, a opary z palonych zwierzęcych resztek wdychają ich dzieci, gdyż w Bangladeszu nie ma przepisów o ochronie środowiska naturalnego, które byłyby przestrzegane. Kupując taki tani przedmiot nie płacisz za faktyczne koszty jego wytworzenia. Gdybyśmy wyprodukować taki portfel w Europie, musielibyśmy zadbać o środowisko, zapłacić godziwie pracownikom, mamy też normy emisji spalin przy transporcie, ustawowe płace minimalne, itd.

W przypadku wielu produktów koszty tego rodzaju – także związane z transportem, prawami pracowniczymi, zachwianiem równowagi ekologicznej, itp. – jest ponoszonych tylko w miejscu wytwarzania produktów. Najbardziej bolesne jest to dla krajów rozwijających się – a do takich należą producenci kawy, herbaty, czekolady. 


Jaki z tego morał? Mając tę wiedzę warto się zastanowić nad sensownością [tak! Ja – poznanianka – tak mówię] kryterium cenowego. Jeżeli wiem, że istnieją takie mechanizmy jak certyfikacja przez Organic, Fair Trade i przez CSC – które to organizacje nie pilnują tylko standardu specialty, ale też promują odpowiedzialną konsumpcję, to sensownie jest wybierać produkty, które w najmniejszym stopniu pozostawiają koszty na zewnątrz. W ten sposób nie legitymizuję podejrzanych działań producentów i pijąc kawę mogę się nią prawdziwie delektować.

czwartek, 23 października 2014

Pierwsze spojrzenie na herbaciane Chiny

Opowiadam Wam raz po raz, że herbata ma w Chinach bardzo długą historię. Postanowiłam jakoś Wam ją przybliżyć, wraz z kawałkami wschodniego podejścia do życia w ogóle. Herbata bardzo wcześnie związała się z filozofią i kultami religijnymi.

Shennong próbujący nowej rośliny.
Kariera herbaty w Chinach zaczyna się w XXVIII (dwudziestym ósmym) wieku p.n.e. Wtedy właśnie Boski Rolnik, Shennong, czyli legendarny władca, który nauczył ludzi pierwszych umiejętności rolniczych i handlu, rozpoczął praktykowanie ziołolecznictwa. Wypróbowywał wiele różnych roślin i – jak głosi legenda – regularnie 70 razy w ciągu dnia zatruwał się. Pewnego dnia, gdy zatrzymał się na posiłek, do jego kociołka wiatr wrzucił garść liści herbacianych. Władca spróbował wywaru z liści i stwierdził, że odtruwa on jego ciało i usuwa z niego ból związany z truciznami. Shennong nazwał te liście cha, czyli herbata. W tekście datowanym na II w. p.n.e., ale który jest tradycyjnie przypisywany Boskiemu Rolnikowi, można przeczytać, że „herbata daje energię ciału, jasność umysłowi oraz zdecydowanie w zamierzeniach”. Od początku zatem przypisywano zatem herbacie właściwości lecznicze, a więc magiczne.

Picie wywaru z herbaty rozpowszechniło się za czasów dynastii Shang (1600-1050 r. p.n.e.). Wcześniej prawdopodobnie ludzie z Yunnanu i okolic (skąd, jak się domniemywa, pochodzi herbata) żuli liście tej rośliny. Jeszcze w VIII wieku p.n.e. herbata była traktowana jako lekarstwo, zarówno wśród ludu, jak i na dworze.

Za czasów Wschodniej Dynastii Zhou (771-256 p.n.e.): nastąpił wielki rozwój kulturalny porównywalny z Klasyczną Grecją: zaczęto wytapiać żelazo, a technika wytopu miedzi osiągnęła nieznany na świecie poziom. Wynalazkami z tego okresu są m.in. jedwab, kusza, kompas, gaz bojowy. Już w IV w. Mocjusz sformułował to, co Newton nazwał później Pierwszą Zasadą Dynamiki. Powstawały też wielkie systemy filozoficzne: Konfucjanizm, Moizm, Taoizm, Legizm (VI wiek jest nazywany Okresem Stu Szkół). W IV-III w. p.n.e. pojawiają się wzmianki o piciu herbaty dla przyjemności, używano już  porcelanowych naczyń (w Europie wynalazek osiemnastowieczny).
Współczesna cegiełka herbaciana...
http://www.chinaheritagequarterly.org/
Jak wtedy wyglądała herbata i jej przygotowywanie? Często wymagała ona transportu na dalekie odległości, wobec czego, aby ją utrwalić, rozdrabniano ją i prasowano w cegiełki, które pakowano w zalakowane skrzynki. Czyli właściwie była to prasowana zielona herbata. Wiadomo, że spoiwem takich cegiełek mógł być sok ze śliwek lub kleik z ryżu. Dopiero później ukonstytuował się zestaw standardowych utensyliów herbacianych, więc niewiele wiemy poza tym, że oddzielano porcję od cegiełki nożykiem, rozdrabniano w moździerzu, zaparzano wodą. Krążą też wzmianki o gotowaniu zupy z herbaty. Według niektórych źródeł miałoby to być podyktowane klęskami głodu. Jednak nie potwierdzają tego inne źródła. Według nich, obecność herbaty w zupie nie może być tłumaczona głodem, bo herbata nie ma wielkich wartości odżywczych. Co więcej: skoro herbata była wówczas dostępna jako cegiełki sklejane ryżem, to chyba nie było aż takiej klęski głodu, skoro ryż był dostępny, prawda? Sprzed okresu Han (220-206 r. p.n.e.) pochodzi tekst „Zazhuan”, w którym czytamy: „Harmonia świata może być zilustrowana przez zupę. Macie wodę i ogień, jarzyny, kwaszeninę, sól, śliwki, z którymi gotujecie mięso i rybę. Dzięki ogniowi z drewna podczas gotowania mieszają się i harmonizują tak liczne smaki. Powstaje harmonia, z której odjęcie czegoś lub dodanie byłoby jej naruszeniem. Potem mistrz zjada to i jego umysł staje się zrównoważony.” Jedzenie zupy z herbaty już w III wieku p.n.e. nie jest kwestią najadania się, fizjologiczną, ale kwestią duchową, a nawet magiczną. Zwłaszcza, że herbata, jako roślina lecznicza, miała przypisane właściwości magiczne. W dodatku zrywano ją wtedy z wysokich, dzikich drzew, które miały w kulturach starożytnych znaczenie symboliczne: drzewa życia, łączności Ziemi i Nieba, uzdrowienia i nieśmiertelności…

Niedługo później, w III w. p.n.e.  Chiny mają okazję do pierwszego kontaktu z buddyzmem. Później w buddyjskich klasztorach sztuka herbaciana przeżyje swój rozkwit…


cdn.

źródła:
P. Trzeciak "Powieki Bodhidharmy"
V.H. Mair, E. Hoh "The True Story of Tea"
http://www.chinaheritagequarterly.org/